Krzysztof Olszewski

Krzysztof Olszewski

Dyrektor Technologii i Architektury Oprogramowania

Krzysztof Olszewski

Krzysztof Olszewski

Dyrektor Technologii i Architektury Oprogramowania

Osobiste spotkania nie zdarzały się im często. Biznes zapraszając Architekta wiedział z doświadczenia, że ten drugi zanurzony w swoim twórczym amoku nie lubi tego rodzaju kontaktów. Decyzję podjął świadomy potencjalnych trudności ale nie sposób było tego przeprowadzić inaczej. Wiedział, że to co się stać miało, stać się musiało, pozostało mu zrobić wszystko aby Architekt stanął po jego stronie.

Architekt zjawił się chwilę wcześniej niż się umówili, był widocznie zdenerwowany. Znał oficjalne plany Biznesu, czytał je wiele razy przed tym spotkaniem. Pomysł podziału systemu na wiele mniejszych podsystemów z jednej strony dalece go ekscytował, miał przecież przynieść ogrom ciekawej pracy, którą uwielbiał. Z drugiej strony przerażał. Ogromny rozrost złożoności, ogromna skala problemów, nieprzewidywalność, brak centralnej kontroli – trudno było przestać wyliczać to czego się bał. Patrzył jak Biznes wchodził do sali, patrzył na niego usilnie szukając odpowiedzi na pytanie – po co to wszystko?

– Witaj – rzucił na powitanie Biznes – ale co ja widzę, czyżby wciąż niezdecydowany? – Zapytał nie czekając na odpowiedź.
– Liczyłem, że mamy to już za sobą.

– Nie powiedziałbym, że niezdecydowany, raczej zdezorientowany – zdobył się na szczerość Architekt – rozumiem, że decyzja została już de facto podjęta, moje niezdecydowanie nie miało by tu żadnego znaczenia – wyjaśnił rzeczowo.

– Decyzji tak naprawdę jeszcze nie ma, nie myślisz chyba, że w pojedynkę podejmę wyzwanie takiego kalibru?

– Oczywiście, rozumiem, to jasne – odparł Architekt – dręczy mnie jednak jedna kluczowa kwestia. Jak to możliwe że Ty, ten który latami nakładając mi kajdany minimalizmu, nasyłając na mnie przy byle okazji Okhama, teraz planujesz coś tak zgoła innego. Dlaczego to co kiedyś było niedopuszczalne teraz po stokroć większe staje się głównym celem i ma zapewnić nam świetlaną przyszłość?

– No tak – odparł Biznes – jak doskonale wiesz nasz system jest na tyle duży, że dochodzimy powoli do kresu możliwości jego rozwoju. Pamiętasz historię Jima Sendera?

– Tak, oczywiście, jeszcze niedawno kończyliśmy refaktor, poszło świetnie, testy wykryły większość błędów – odparł szybko – ale biznes nie dał mu kontynuować.

– Jedna prosta zmiana, i co? Dwa tygodnie projektowania, potem użeranie się z Okhamem, uzgodnienia, poprawki, jeszcze dłuższa implementacja, zmiany w testach, potem to koszmarne zatrzymanie Systemu, aktualizacja i drżenie serca czy wstanie, czy będzie stabilny. To według Ciebie jest świetnie? – przerwał, podnosząc napięcie i zostawiając otwarte pytanie.

– Nie rozumiem jak to co proponujesz ma poprawić sytuację ? – odparł szybko, zaskoczony tak negatywną oceną sytuacji, Architekt – Bez wątpienia wzrośnie złożoność, czy to właśnie ma być lekarstwo na problem skali? Co nam da dzielenie na mniejsze? W sumie i tak całość będzie jeszcze większa i znacznie bardziej skomplikowana.

– Znasz reguły. Bodaj pierwsza czy druga z nich to „dziel i zwyciężaj”. Ja Ci tego nie muszę przypominać – odparł z lekką irytacją Biznes – Wiesz doskonale, że składnikiem wielkiego powinno być małe. Nie jednostkowy masyw, ogrom czy monolit lecz skoordynowana wielo-małość stanowi o sile tworu. To czy z wielu małych powstanie duża bezładna sterta czy funkcjonalny, kształtny byt zależy od architektury. Więc także od Ciebie.

– Oczywiście znam reguły – odparł poirytowany – stosuję je od samego początku, mamy piękne i dobrze zdefiniowane podziały, każdy robi swoje, są jasno zdefiniowane odpowiedzialności, interfejsy, zresztą, co ja mówię – przerwał – Ty to wiesz, i szkoda czasu na takie wyliczanki.

– Wiem i cenię Cię za to – odparł Biznes pojednawczo – powiedz szczerze, czy naprawdę nie widzisz w tej nowej koncepcji szansy na powodzenie?

– Tego nie powiedziałem – zrobił pauzę, obracając się w stronę okna i odwracając wzrok od Biznesu.

– Wręcz przeciwnie, chętnie się tego podejmę – powiedział po chwili obracając się znów w jego stronę – dla mnie to wyzwanie, okazja na dużo ciekawej pracy, znasz mnie i wiesz że to lubię. Ale nic z tego nie będzie jeżeli nie zrozumiem do końca „dlaczego”. Czuję, że coś ukrywasz. Że niby rozwój jest trudny, no błagam, zawsze był i będzie trudny. Bo co? Bo trzeba było wgrać aktualizację? – przerwał na chwilę, nie oczekując odpowiedzi na pytanie – To ma być „klu” tematu? Nie wierzę, i nie kupuję tego?

Zapadło milczenie. Architekt wiedział swoje, poczuł, że trafił w sedno. Biznes, choć nie chciał, musiał się otworzyć. Bał się braku zrozumienia, ale z drugiej strony gdzie miał go szukać jak nie u Architekta. Znali się od początku istnienia Systemu, dotąd ufali sobie.

– Interesowałeś się ewolucją? – rzucił, podnosząc spuszczone w dół oczy w stronę Architekta.

– Tak, ogólnie, tak – odparł Architekt zdziwiony – a co to ma do rzeczy?

– Widzisz, ewolucja ukształtowała wszystko wokół. Rozejrzyj się, najdoskonalsze byty, najznakomitsze organizmy, to wszystko dzieło ewolucji. Skoro dzieła są tak doskonałe, jaki jest ich twórca? Otóż ewolucja jako mechanizm jest prosta, wręcz banalnie prosta. Zakłada że skoro cechy nawet najdoskonalszych bytów przy zmiennym środowisku z czasem przestaną być optymalne, jedyną radą jest byty z czasem uśmiercać jako już nieprzydatne, a jednocześnie chcąc zachować ich populację dać im się powielać. Przy czym każde nowe pokolenie nie jest doskonałą kopią poprzedniego, tylko zawiera pewien błąd, powiedzmy że nawet losowy. Błąd ten poddany weryfikacji środowiska albo się utrwali jako nowa przydatna cecha albo wygaśnie jako ułomność. Ot i cała ewolucja. Prosty i niezmiernie skuteczny mechanizm.

– Tak to wiem, ale jak się to ma do nas, nie rozumiem – przerwał Architekt – co to ma wspólnego z nami i z naszym Systemem?

– Nie pojmujesz? Nie widzisz, że choćbyś był największym geniuszem to nie jesteś w stanie tworzyć i utrzymywać Systemu tak aby trwał wiecznie. On umrze! Otoczenie się zmienia, środowisko ewoluuje, to jest tylko kwestia czasu. Ale możemy temu zapobiec. Możemy odwrócić ten powolny zabójczy proces. Zrozum, tworząc cokolwiek, mając uwielbienie tego co się tworzy, chcąc zapewnić swemu dziełu przyszłość, nie należy tworzyć całkowicie, terminalnie dobrze i ostatecznie kompletnie. Już to dlatego, że nie masz, nie znajdziesz takiego geniusza, który by to potrafił zrobić raz i teraz, ale także dlatego, że wszystko dookoła zmienia się wraz z upływającym czasem. Zmieniające się środowisko zewnętrzne podważy z czasem prawie każdą decyzję „geniusza” konstruktora, który by pewien swojego geniuszu nie zaplótł w swoje dzieło strategii rozwoju, nie zostawiając miejsca na przyszłą, ciągłą ewolucję.
Zapadła krótka cisza, Architekt wstał od stołu i podszedł do okna. Wieczny system, podlegający ewolucji. Szaleństwo?

– Rozumiem – powiedział stojąc tyłem – ewolucyjny rozwój. Jeszcze nie wiem czy się zgadzam, ale rozumiem. No a podział, sam podział na małe podsystemy, po co dzielić?

– Widzisz, obserwując i chcąc naśladować ewolucję, analizować trzeba nie jednostki ale całe populacje. Jednostka choćby najsilniejsza mając swój początek i koniec nieunikniony już choćby dlatego trwać wiecznie nie może. Społeczność z tych jednostek zbudowana, choć wewnętrznie targana początkami i końcami składników, na zewnątrz jawi się jako byt stały, można by rzec wieczny, co więcej, podlega ciągłemu rozwojowi. Czas dla jednostek tak zabójczy, zdaje się społeczności służyć dodając jej siły, funkcji, zaawansowania czy mądrości. Nawet tak wielkie masowe zsynchronizowane w czasie końce jednostek jak żniwa wojen, pomimo ogromnego chwilowego negatywnego wpływu na materię społeczną, w efekcie nie zmniejszają jej wartości a wręcz skokowo zwiększają potencjał w wielu dziedzinach. Stąd wywiedzione jest twierdzenie, że dopiero społeczność to byt prawdziwy, wieczny i postępowy a jednostka to jedynie jej ułomny składnik. Takim oto wiecznym społecznym bytem ma stać się nasz System.

– Ale jak? Jak chcesz aby te nasze jednostki, te podsystemy rozwijały się ewolucyjne? Przecież ja, jako architekt i tak będę zmieniał je w ten sam sposób co dotychczas. Jaką różnice daje zmiana dużej całości w konfrontacji z zmianami części składowych?
Biznes po raz kolejny podniósł wzrok na na Architekta, czyżby go nie doceniał? Jednak musiał powiedzieć mu także o tym, wcześniej miał nadzieję, że do tego dojdzie tak szybko.

– No cóż, myślałem, że o to nie zapytasz, nie dlatego, że chcę Cię oszukać, albo nie chcę powiedzieć całej prawdy. Miałem nadzieję że dojdziemy do tego później.

– Już się boję – wtrącił Architekt

– Widzisz, Architektów musi być więcej – powiedział i zrobił pauzę, patrząc mu w oczy – nie odbieraj tego osobiście – dodał.
Architekt zamarł, „ma być wielu”, nie wiedział co ma z tym zrobić. Utrata kontroli nad systemem, to jedno przychodziło mu do głowy, chaos?

– Wielu?! – prawie krzyknął – Ty jak mniemam zachowasz swój indywidualny status, czyż nie? – dopowiedział z goryczą.

– Źle mnie oceniasz, Biznesów też będzie wiele – odparł Biznes spokojnie – rozumiem, że możesz czuć się dziwnie, ale zrozum, rozproszone działanie zespołowe na każdym poziomie da nam lepsze wyniki. Rozproszone formalnie ale skoordynowane wspólnym celem. To jest sens i istota zmian które nadchodzą – przerwał na chwilę, podszedł do Architekta, patrząc mu w oczy dodał – liczę na Ciebie. Liczę że zrozumiesz i będziesz mnie wspierał.

Rozmawiali jeszcze chwilę, Architekt nie był w stanie ukryć zmieszania, to co usłyszał było zaskakujące w każdym aspekcie, potrzebował czasu aby spokojnie to przemyśleć. Biznes nie naciskał na żadną deklarację. W głębi duszy sam nie był pewien czy to co proponował na pewno się uda, z tej perspektywy reakcja architekta była głosem mającym go utwierdzić w przekonaniu lub wręcz przeciwnie.

Najważniejsze miało się wydarzyć w ciągu najbliższych dni. Pozostawała jeszcze otwarta sprawa Okhama. Muszę spotkać się także z nim – nie będzie łatwo – pomyślał wychodząc z sali.